
Najbardziej morska spośród gwiazd przedwojennego kina
20 lipca 1911 roku w Czerwińsku nad Wisłą, pani Marta Halama, bliska krewna Hipolita Cegielskiego – dla niezorientowanych – poznańskiego przedsiębiorcy, dziennikarza i filantropa, urodziła Leokadię. Drugą z czterech córek, które wzorem mamy, zostały tancerkami. Leokadia, zwana zdrobniale Lodą, urodziła się podczas tournée rodziców, bo jej tata – Stanisław Halama, był mulitiinstrumentalistą i artystą cyrkowym. Loda zaczęła tańczyć w wieku sześciu lat, a jej pierwszymi nauczycielami byli rodzice, którzy kształcili ją w tańcach akrobatycznych, klasycznych i charakterystycznych. Potem, wraz ze starszą Zizi. Loda pobierała nauki u Bronisławy Niżyńskiej, w jej Szkole Ruchu w Kijowie. W 1921 Halamowie wrócili do Polski. Dwa lata później zaledwie 13 letnia Loda Halama była już popularną warszawską gwiazdeczką. W wieku lat 18, jak mówiła sama o sobie… zakończyła karierę rewiową i w dodatku była już hrabiną! Przyglądając się przedwojennemu dorobkowi artystycznemu Halamki, można odnieść wrażenie, że mamy do czynienia z osobą znacznie starszą. Nie ma bowiem w przedwojennej historii estrady osoby tak pracowitej, wszędobylskiej i utalentowanej. Pod koniec lat 20 – tych Halamie nie wystarczył już taniec i śpiew na popularnej estradzie. W 1929 roku postanowiła, że złamie tabu, dokona rzeczy z pozoru niemożliwej i połączy świat rozrywki popularnej z baletem klasycznym. Jak postanowiła, tak rzecz jasna – uczyniła, stając się w latach 1934–1936 primabaleriną Teatru Wielkiego w Warszawie.
W tym samym czasie zaczęła debiutować w filmie szybko stając się – rzecz jasna – jedną z najbardziej rozpoznawalnych polskich aktorek filmowych. Zadebiutowała rolą w „Ziemi obiecanej” w reżyserii Aleksandra Hertza w 1927 roku. Następnie przyszły kolejne obrazy takie jak: „Uśmiech losu” (1927), „Prokurator Alicja Horn” (1933), „Kocha, lubi, szanuje” (1934), „Manewry miłosne czyli córka pułku” (1935) i inne. Pod koniec lat 30 – tych, była już pod każdym względem supergwiazdą, która po udanych występach międzynarodowych, szykowała się na podbój Hollywood. Stało się jednak inaczej. Po wybuchu wojny, po krótkim pobycie w Szwajcarii, Loda wraz z mężem, lekarzem, wróciła do Warszawy. Działała aktywnie w konspiracji i pomagała w Radzie Głównej Opiekuńczej, działającej przy Polskim Czerwonym Krzyżu, Miała na swoim koncie między innymi brawurowe wyprowadzenie kilkudziesięciu polskich żołnierzy – jeńców wojennych, ze Szpitala Ujazdowskiego w Warszawie. Niestety, 16 lipca 1943 roku, małżonek Lody – George Gołębiowski, został postrzelony podczas napadu rabunkowego. Po pogrzebie męża, aktorka opuściła Warszawę, aby po pobycie w Szwajcarii i Wielkiej Brytanii, osiąść na dłużej w USA. Mieszkała tam, przez kilkanaście lat w Hollywood, gdzie przyjaźniła się z gwiazdą amerykańskiego kina Mary Pickford. Przez jakiś czas prowadziła w Londynie trzy restauracje. Była osobą bardzo religijną, a mimo to pięciokrotnie wychodziła za mąż.
Znał ją cały świat a mimo to ciągle tęskniła za krajem.
– Miałam w moim życiu paszport szwajcarski, amerykański czy angielski, a ciągle jestem Polką – mówiła.
Po odwilży październikowej w 1956 roku, kupiła sobie w Warszawie mieszkanie. Bywała w Polsce coraz częściej. Bawiła się, pomagała, podróżowała po kraju i nadal koncertowała. Zdając sobie jednak sprawę, że najlepsze lata kariery są już za nią… W 1985 roku przeniosła się nad Wisłę, ponownie stałe. Zmarła 13 – znowu lipca – 1996 roku, w Warszawie.
… Ale co Loda, poza tańcem, ma wspólnego z naszą uczelnią? – ktoś zapyta. Już wyjaśniam. Drugim, obok stolicy miastem, w którym regularnie rezydowała Halama, była Gdynia. Tu przed wojną, w salonie Braci Skwiercz, serwisowała swojego Mercedesa. W gdyńskim basenie jachtowym po wojnie trzymała swoje „Opale”, zakupione w rodzimych stoczniach, za pośrednictwem firmy Centromor. Tu też wreszcie – do dziś mieszka jej bliska rodzina. Krótko mówiąc – Loda Halama jest najbardziej trójmiejską ze wszystkich przedwojennych supergwiazd filmu i estrady. Choć dziś już mało kto – tu nad morzem – o tym pamięta.