15 lut 2021

Jazda na rowerze zimą – jak się ubrać i jak wyposażyć rower. Garść praktycznych porad.

Nawiązując do tytułu – jestem praktykiem z wieloletnim stażem, ale oznacza to tylko tyle, że kocham rowery i od lat dużo jeżdżę dla przyjemności. Nie jestem zawodnikiem, wyczynowcem. Jeżdżę, bo lubię. Jeżdżę też prawie codziennie do pracy. O każdej porze roku, w deszczu i w śniegu. W końcu każdemu (chyba) zdarzyła się taka przygoda. I tu pewna uwaga. Zauważyliście, jak ciężko wyjść na rower, gdy pada? No jasne, że tak! Ale gdy się już zdecydujemy (lub gdy musimy), to ten deszcz staje się jakby słabszy, śnieg jakby mniej prószy. Niewątpliwie nasza motywacja zmienia nasze nastawienie i nagle mogę jechać i w deszczu, i w śniegu. Niestety, często wracamy z takiej deszczowo-śniegowej wycieczki przemoczeni i wyziębieni, a w efekcie niezadowoleni, z mocnym postanowieniem – nigdy więcej! Jaki błąd popełniliśmy? Myślę, że najczęściej źle się ubieramy. Jak pada deszcz, to zakładamy szczelną kurtkę przeciwdeszczową, zimą dobrze gdy to jakaś szczelna (żeby nie przewiało!), ciepła kurtka i jeszcze z kapturem. Zapominamy o tym, że jazda rowerem, szczególnie zimą, wymaga pracy, wysiłku. A jak wysiłek, to robi się ciepło, a nawet gorąco! Zaczynamy się pocić. Jeśli pot ma szansę odparować, to da się z przyjemnością jechać dalej. Ale jak wilgoć ma odparować spod przeciwdeszczowej kurtki, która wody nie przepuści w obie strony? Jak się nie przegrzać, skoro zimą ubieramy się ciepło (wszak to zima!) i dosiadamy naszego bicyklu, który wymaga od nas całkiem porządnej energii, by pokonać dystans, który latem pokonujemy bez takiego wysiłku. Zimą jeździ się trudniej, bo śnieg nie pomaga, zimą bardziej się zmęczymy, ale jest frajda, że jednak daliśmy radę.

Jaka zatem odzież będzie najbardziej odpowiednia dla zimowego rowerzysty? Myślę, że mój przydługi wstęp przygotował Was na to, że odzież rowerowa musi przede wszystkim dobrze oddychać. Musi łatwo oddać nadmiar ciepła i wilgoci, a sama pozostać możliwie sucha. Tylko wówczas czujemy się komfortowo i chcemy jechać dalej. Rynek odzieży termicznej jest imponujący. Cóż, nie każdemu jednak wszystko odpowiada, bo to odzież z  tworzyw sztucznych. Niektóre z dzianin są niezbyt miłe w dotyku, za to są tańsze, inne są przyjemne w dotyku, ale najczęściej droższe. Nie mam doświadczenia, by szeroko omówić rodzaje włókien, ich oddychalność i zdolność termoregulacyjną. Takie szczegółowe informacje możecie znaleźć w Internecie. Napiszę, czego sam używam i co mi odpowiada.

Pierwsza warstwa – bielizna, a więc warstwa najbliższa skóry. O jednym koniecznie należy pamiętać – by bielizna termiczna odprowadzała pot ze skóry, musi do tej skóry ściśle przylegać. Stąd częste pomyłki w doborze rozmiarów, bo często myślimy że to jakaś za mała rozmiarówka. Używam i z pełnym przekonaniem polecam bieliznę szwedzkiej firmy Craft – serię Pro Zero. Nie jest gruba, przyjemnie grzeje, a gdy jest ciepło, nie odczuwam przegrzania. Doskonale odprowadza pot, zatem nie nasiąka wilgocią. Jest spory wybór wzorów i kolorów, każdy znajdzie coś dla siebie. Znajdziemy tu koszulki zwykłe, jak i dodatkowo zabezpieczone od przodu w warstwę przeciwwiatrową – WindStopper znanej firmy Gore. Moim zdaniem, jest to odzież idealna na rower! Co do spodenek, jeżdżę w klasycznych letnich spodenkach z wkładką (pampersem) ale na nie zakładam ocieplane getry.

Jeśli trzeba, na bieliznę zakładamy drugą warstwę. Może to być jakiś softshell, ale ja używam odmiany dzianiny Polartec – Powerstretch Pro. Jest genialny! Zwykły Polartec jest bardzo ciepły, ale i bardzo przewiewny, kompletnie nie nadaje się na rower. Powerstretch Pro ma inną budowę, przez co jest zdecydowanie mniej przewiewny. Świetnie nadaje się na rower, bo zapewnia ciepło, ale również olbrzymią oddychalność. Nawet gdy zmoknę w deszczu czy śnieżycy, Powerstretch Pro nadal grzeje! Przy poszukiwaniu odzieży z Polartecu należy zachować ostrożność, bo jest cała gama podobnych w nazwie dzianin (polar), ale czasem o bardzo podłych właściwościach. Ja używam wyrobów polskiego producenta odzieży wyprawowej m.in. z Polartecu. To szczecińska firma Kwark. Warto odwiedzić ich stronę, ja znalazłem tam skarbnicę informacji, porad i omówień dotyczących odzieży trekkingowej – https://sklep.kwark.pl/pl/c/Kolekcja/59.  Są bardzo elastyczni – można złożyć indywidualne zamówienie, w którym wybieramy kolor polaru i kolor nici do obszyć, a także np. niewielką korekcję wymiarów! Mają spory wybór wzorów. Niestety, za wysoką jakość trzeba też niemało zapłacić. Należy jednak pamiętać, ze Polartec jest niezwykle trwały, moje bluzy od Alpinusa mają po dwadzieścia kilka lat! Na rower się jednak nie nadają, bo to klasyczny Polartec, zbyt przepuszczalny dla wiatru. W bluzie od Kwarka, tej z nowszego Polartecu Powerstretch Pro też jeżdżę kilka lat. To ściśle przylegająca (ważne!) bluza z kapturem i z łapkami (przedłużone rękawy z miejscem na kciuk) – https://sklep.kwark.pl/pl/p/Bluza-z-kapturem-i-lapkami-Power-Stretch-Pro-080040/109.  

Jeśli jadę bardzo szybko i jest zimno, to Powerstretch nie ochroni przed silnym wiatrem. Konieczna jest trzecia warstwa – przeciwwiatrowa. Do tego celu używam kurteczki z najprostszej, jednowarstwowej wersji tkaniny o nazwie Pertex. Jest to cieniutki materiał i tak gęsty, że chroni przed wiatrem bez dodatkowych mambran, przez co ma bardzo dobrą oddychalność. Pamiętajmy, że każda membrana uszczelnia odzież, a przez to zmniejsza oddychalność. Nawet osławiony GoreTex utrudnia oddychanie i podczas jazdy rowerem będzie mokry od spodu. Z tej przyczyny wybrałem kurtkę z tej niezwykłej tkaniny. Moja kurteczka jest cieniutka, zmieści się w materiałowym etui od okularów, czyli praktycznie zawsze można ją mieć przy sobie. Te trzy warstwy w dowolnych kombinacjach całkowicie mi wystarczają na zimowych wycieczkach, oczywiście pod warunkiem, że nie zatrzymuję się gdzieś na trasie na dłużej.

Buty – każde ciepłe i wygodne. Kiedyś jeździłem w SPD, ale zakładanie ocieplaczy było kłopotliwe, a sama jazda na śliskiej nawierzchni w zatrzaskach też jest dość dyskusyjna, dlatego wybrałem bardzo ciepłe, wygodne i tanie kalosze z Decathlonu.

Przyjrzyjmy się teraz rowerowi. Podczas jazdy zimą jest bardzo duża szansa na zbrudzenie napędu solanką z jezdni. Z tej przyczyny szczególnie mocno dbam o smarowanie łańcucha, unikam jezdni i jeśli to możliwe, wybieram jazdę ścieżkami rowerowymi. Do pracy mam niewiele dalej, ale jadę po niewielkiej warstwie śniegu, gdyż główne ścieżki w Gdańsku są odśnieżane. To bardzo dobra wiadomość dla zimowych rowerzystów decydujących się na dojazdy do pracy. Odśnieżanie jest bardzo ważne, gdyż w kopnym śniegu nie da się jechać. Jeśli jednak zdecydujemy się wybrać na wycieczkę rowerową, to często w miejsca, gdzie raczej nie ma ścieżek rowerowych. W kopnym śniegu trudno się chodzi, a co dopiero jeździ. Tego problemu nie przeskoczymy. Trzeba poczekać aż piesi lub narciarze biegowi wydepczą nam „ścieżki” w śniegu. Tylko wtedy da się pojeździć po lesie czy po plaży. Jest jeszcze jeden kłopot – oblodzenia. Każdy, kto choć raz miał okazję przyhamować na śniegu czy lodzie, wie doskonale, jak łatwo utracić przyczepność. Jest na to rada – opony zimowe z kolcami. Kolce niezbyt mocno przeszkadzają podczas jazdy po odśnieżonym asfalcie czy chodniku, ale ochronią nas gdy nagle na drodze natrafimy na oblodzenie. Takie opony są cięższe i droższe od zwykłych, ale ile dają frajdy, gdy można pośmigać po lodzie! I te zdziwione miny osób, które mają spory kłopot, by się utrzymać na lodzie, po którym nasz rower gna pewnie i bezpiecznie. Do zobaczenia na śnieżnym szlaku!

Pozdrower!

Damian Jeżyk