
Gdyby wtedy istniał Internet czyli Polacy na Mundialu sprzed 40 lat
Gdyby wtedy istniał Internet czyli Polacy na Mundialu sprzed 40 lat
Bijemy kolejny rekord. Mecze Mistrzostw Świata w Katarze odnotowały łącznie ponad 43 mln wyświetleń. To absolutny top polskiego Internetu. 40 lat temu, podczas Mundialu w Hiszpanii nie było sieci. Mieliśmy za to stan wojenny. Zobaczmy zatem przez chwilę, o czym pisałyby dzisiejsze media, gdyby funkcjonowały cztery dekady temu.
Podczas aktualnych mistrzostw w Katarze najlepsze wyniki oglądalności osiągnęły spotkania z udziałem reprezentacji Polski: Polska – Meksyk ( łącznie 3,2 mln streamów), Polska – Arabia Saudyjska (3,9 mln) i Polska – Argentyna (4,3 mln). Z kolei najlepiej oglądanym w internecie meczem bez udziału Polaków było spotkanie Argentyna – Arabia Saudyjska (2,5 mln wyświetleń). Wszyscy pasjonują się losami największej prowokatorki mistrzostw, Chorwatki, Ivany Knoll. Codziennie dowiadujemy się nowych plotek i ciekawostek ze stadionów, szatni, biografii piłkarzy. Ot – choćby trudnej młodości Richarlisona.
Jakże mniej wiedzieliśmy o mistrzostwach świata w Hiszpanii, w 1982 roku. Drugich, w których używaliśmy słowa „Mundial”, które to pojawiło się w 1970 roku w Meksyku. Mistrzostwa świata w Hiszpanii w 1982 roku rozpoczęły się 13 czerwca – dokładnie siedem miesięcy po wprowadzeniu w Polsce stanu wojennego i były nazywane – za trenerem Antonim Piechniczkiem „najwspanialszym serialem stanu wojennego”. Puste ulice i niosące się na kilometry, zbiorowe owacje z ogrodów i balkonów. Taki widok zapamiętali dziennikarze relacjonujący przebieg mistrzostw w Polsce. 10 lipca na moment cała Polska zapomniała o obowiązującym stanie wyjątkowym. Mimo zakazów hucznie świętowano niezapomniany mecz o 3. miejsce, kiedy to pokonaliśmy Francję 3 do 2.
Dziś już mało kto wie, że władze PRL bardzo poważnie rozważały, czy nie wycofać polskiej reprezentacji z mistrzostw. Ostatecznie uznano jednak, że uznano jednak, że lepiej będzie, jak reprezentacja zagra w Hiszpanii. Wcześniejsza niepewność co do wyjazdu sprawiła, że reprezentacja miała duże kłopoty z przygotowaniami. Zamknięte granice sprawiły, że sparingi odbywały się tylko z polskimi drużynami. Dopiero „ po wszystkim dowiedzieliśmy się też o tajemniczym wirusie, który dopadł naszą reprezentację przed meczem z Belgią, których – nawiasem mówiąc – świetnie rozpracował ówczesny obserwator PZPN Hubert Kostka.
Z pewnością wielu z nas żałuje, że nikt nie zrobił zdjęcia samochodu, Bońka i Laty odholowywanego przez hiszpańską policję, kiedy ci zostali na ulicy otoczeni przez roezentuzjazmowanych fanów. Nie wietrzono też spisku z powodu prześcieradeł, które e musiały zastąpić w hotelu zepsutą klimatyzację. Za to każdy Polak mówił o wielkiej fladze Solidarności, rozpiętej za bramką na stadionie Camp Nou.
Nikt nie słyszał też o pustych autokarach, wracających do Polski, o których po latach wspominał w „Rzeczpospolitej”, absolwent AWFiS, Dariusz Szpakowski:
„Nigdy nie zapomnę widoku pustych autokarów wracających do kraju. Polacy, którzy wyjechali na mundial do Hiszpanii zostawali tam i rozjeżdżali się po całym świecie.”
Nie mówiło się także o tym, że mało brakowało, a mielibyśmy medal bez reprezentacji. Tu znowu oddajmy głos Dariuszowi Szpakowskiemu” „ Tuż po starcie z lotniska w Madrycie okazało się, że samolot nie może się wznieść. Musieliśmy zawracać. Z początku w atmosferze żartów, że zbyt dużo towarów wieziemy z Zachodu do Polski. Ale szybko się ten śmiech zmienił się w lekką panikę. Okazało się, że podwozie się nie schowało. Józek Młynarczyk chciał zapalić papierosa, bo przecież wtedy jeszcze można było palić w samolotach, ale stewardesy się na niego rzuciły i kazały mu zgasić. Zbyszek Boniek i Andrzej Szarmach, którzy chwilę wcześniej zostali zaproszeni do kabiny pilotów, musieli z niej natychmiast wracać. No a naprawdę poważnie się zrobiło, gdy zaczęliśmy się zniżać do lądowania i przy pasie zobaczyliśmy ustawione jeden obok drugiego wozy straży pożarnej. Później na lotnisku odreagowaliśmy wszyscy. Nie było chyba osoby, która by się nie napiła.” – wspominał po latach.
Dziś awaryjnym lądowaniem medalowej reprezentacji żyłby cały kraj. Wówczas po prostu podstawiono kolejny samolot. Reprezentanci oczekiwali na niego przy dobrze zastawionych stolikach. Nic więc dziwnego, że wylądowali na Okęciu, witani przez tłum cierpliwych kibiców, mocno wesolutcy. Gdyby wtedy istniał internet… Inne czasy inne realia, choć niezmiennie łączy nas piłka.